Sport

Bardzo chcę zrewanżować się za ten półfinał

Półfinał Totolotek Pucharu Polski Lech Poznań - Lechia Gdań  Foto: lepszyPOZNAN.pl/Piotr Rychter

Myślę, że kibice widzieli, że ten zespół przez dziewięćdziesiąt minut i później przez trzydzieści w dogrywce robił wszystko, żeby do tego finału awansować. Po spotkaniu powiedziałem piłkarzom, że dali z siebie wszystko i ja nie mam do nich żadnych pretensji. Wszyscy co widzieli ten mecz rozumieją sytuację, taki jest sport i w rywalizacji dwóch zespołów nie zawsze ten lepszy wygrywa. Myślę, że jeżeli dalej będziemy szli tą drogą, którą idziemy, to już w przyszłym sezonie będziemy mocniejsi i takie starcia jak to ostatnie będziemy potrafili rozstrzygnąć na swoją korzyść – mówi przed ligowym meczem z Lechią Gdańsk trener Lecha Poznań, Dariusz Żuraw.

Wynik końcowy środowego półfinału Totolotek Pucharu Polski już na zawsze zapisze się w historii naszego klubu i będzie pewnego rodzaju symbolem. Kolejorz przeważał, grał, strzelał na bramkę gości i na koniec był o jeden celny strzał z rzutu karnego od zagrania w wielkim finale, jednak ostatecznie to zawodnicy trenera Piotra Stokowca mogli cieszyć się na murawie stadionu przy ulicy Bułgarskiej. Echa tego meczu na pewno nie umilkną przez wiele tygodni, a już teraz w mediach oraz przez kibiców jest on rozkładany na czynniki pierwsze. Jednym z nich są na przykład zmiany dokonane przez sztab szkoleniowy.

Zawsze staramy się je robić w taki sposób, żeby wniosły one coś do zespołu. Po ostatnim gwizdku oczywiście analiza jest różna. Czasami ta zmiana spełnia swój cel, a czasami nie. W tym meczu również było różnie. Jeżeli chodzi o Kubę Kamińskiego, to jest on szybkościowcem, który każdą swoja akcję przeprowadza na 100% i nie jest dla nas nowością, że w końcówkach spotkań traci on trochę siły. Stąd te zmiany i we wcześniejszym meczu z Legią, i teraz. Zastanawialiśmy się czy zrobić roszadę “jeden do jednego” i za Kubę wpuścić Michała Skórasia, czy zmienić strony i przenieść Kamila Jóźwiaka na prawą, a na lewą dać Julka Letniowskiego. Zdecydowaliśmy się na tę drugą opcję, ponieważ Lechia broniła się bardzo nisko i szukaliśmy zawodnika, który potrafi wygrać sytuację “1 na 1”, zagrać prostopadłą piłkę, podać w pole karne, uderzyć i tutaj Julek nam do tego idealnie pasował. Nie do końca się to nam sprawdziło, ale tak czasami jest, że plany są, wiemy, że zawodnik dużo potrafi, ale niekoniecznie zawsze udaje się to sprzedać po wejściu na boisko – tłumaczy trener Żuraw.

Dużo kontrowersji wzbudziła także sytuacja z początku drugiej połowy, kiedy wydawało się, że Tymoteusz Puchacz był w polu karnym zahaczany przez Ze Gomesa, a powtórki telewizyjne rozwiały w tym aspekcie wszelkie wątpliwości. Jednak gwizdek sędziego milczał, a następnie to zdarzenie nie zostało poddane wideoweryfikacji. – W czasie meczu nie widziałem dokładnie tej sytuacji, natomiast widziałem ją po i dla mnie, jak i reszty sztabu, był to ewidentny rzut karny. Nie wiem dlaczego sędzia Musiał nie poszedł obejrzeć tej sytuacji i dlaczego sędzia Raczkowski na VARze nie ocenił jej na rzut karny – mówi szkoleniowiec.

Jednak najbardziej emocjonującym punktem tego spotkania była seria rzutów karnych, która już sama w sobie jest zawsze wyjątkowym wydarzeniem, a ta dodatkowo miała w sobie kilka, nie zawsze miłych, zwrotów akcji. Dwie obronione jedenastki przez Mickeya van der Harta, w tym jedna po urazie, którego nabawił się podczas skutecznej interwencji przy pierwszym, pomyłki lechitów przy decydujących strzałach i końcowe długie minuty związane ze zmianą holenderskiego bramkarza na Miłosza Mleczkę. – Wiemy, że to zamieszanie ze zmianą miało wpływ na Kamila. My chcieliśmy ją zrobić już wcześniej, przecież już po pierwszym karnym lekarze ją sygnalizowali. Jednak sytuacja się zmieniła, bo Mickey chciał bronić dalej. Mieliśmy ją cały czas przygotowaną, chcieliśmy ją w tym kluczowym momencie zrobić po karnym Kamila, natomiast sędzia zasugerował, że ta zmiana musi być przeprowadzana przed nim – wyjaśnia trener Żuraw.

Ćwiczyliśmy rzuty karne, była wyznaczona grupa piłkarzy i z każdym rozmawialiśmy. Zmieniła się tylko kolejność, bo to wybrali już sami zawodnicy przed serią jedenastek. Często się mówi, że karne są loterią. Nie tacy piłkarze jak Filip, Dani, czy Józiu ich nie strzelali, więc ja nie mam żadnych pretensji do nich. Taki jest sport i taka jest piłka nożna. Mieliśmy ten finał na wyciągnięcie ręki, ale niestety tym razem się nie udało – dodaje szkoleniowiec niebiesko-białych.

Ten nieudany półfinał był ogromnym ciosem dla samego zespołu, jak i wszystkich kibiców, ale zadanie sztabu szkoleniowego jest teraz jasne i równocześnie bardzo ważne. Przed lechitami są jeszcze trzy mecze ligowe i w nich muszą powalczyć o jak najwyższe miejsce w lidze oraz powrót Kolejorza do międzynarodowej rywalizacji w ramach europejskich pucharów. Już w najbliższą niedzielę do Poznania ponownie przyjeżdża Lechia Gdańsk.

Po meczu w szatni była ogromna złość. Nie było krzyków, ale widać było, że uciekło nam coś o co mocno walczyliśmy i na czym nam mocno zależało. Jeżeli chodzi o morale zespołu, to dopiero zaczniemy je odbudowywać, bo w czwartek większość zawodników miała indywidualny trening regeneracyjny. Dzisiaj dopiero będę z zawodnikami rozmawiał, ale mam nadzieję, że u nich będzie podobna sytuacja jak u mnie. Po spotkaniu czułem duże rozczarowanie i złość, natomiast dzień później miałem już myśl, że ta sama Lechia przyjeżdża do nas w niedzielę i ja mam ogromną chęć zrewanżowania się za to pucharowe starcie. Wierzę w to, że uda mi się przekazać to również zawodnikom. Ten mecz może być kluczowy, jeżeli chodzi o końcowe rozstrzygnięcia w tabeli – mówi trener Dariusz Żuraw.

Mamy do końca trzy spotkania, jesteśmy na trzecim miejscu, mamy tyle punktów, co drugi Piast Gliwice. Dla nas po odpadnięciu z Pucharu Polski cel jest jeden – awans do europejskich pucharów. Żeby to zrobić musimy być w trójce i tutaj już od starcia z Lechią musimy postawić wszystko na jedną kartę, tak żeby w tych pucharach się znaleźć – dodaje szkoleniowiec.

Po wyczerpującej pucharowej bitwie na pewno możemy spodziewać się zmian w składzie, jednak na ten moment możemy być jedynie pewni tego, że po raz pierwszy w tym sezonie w bramce Kolejorza nie zobaczymy van der Harta. – Oprócz Mickiego mamy trzech bramkarzy i na teraz jeszcze nie wiem kto z nich stanie między słupkami. Jednak po najbliższych treningach przekażemy wiadomość bramkarzowi i on na pewno będzie wiedział wcześniej. Mamy jeszcze przed sobą dwie jednostki i one odpowiedzą nam na pytanie jak wygląda sytuacja zdrowotna. Na razie, oprócz Mickiego, nikt nic nie zgłaszał, więc zawodnicy są zdrowi. Dla nas jest to bardzo istotny mecz i my zrobimy wszystko, żeby na to spotkanie udało nam się wystawić jedenastkę, która będzie optymalna, dobrze przygotowana fizycznie i da nam trzy punkty – kończy trener Żuraw.

źródło: lechpoznan.pl

Użyte w artykule zdjęcia: lepszyPOZNAN.pl/Piotr Rychter

Dodaj komentarz

kliknij by dodać komentarz