K U L T U R A

Polsko – czeska rywalizacja na słowa

Polsko czeski slam  Foto: Maciej Kaczyński

Recytacja wierszy brzmi dziś zdecydowanie oldskulowo. Slam poetycki – dużo lepiej! Wyobraźcie sobie ring, a na nim dwójkę zawodników rywalizujących w literackiej konkurencji. Gong! Runda – 3 minuty.  Trochę rymów, szczypta rapu, rytm, onomatopeje. Naprzeciw siebie podczas poetyckiego slamu, czyli publicznej rywalizacja poetów-performerów stanęli zawodnicy z Polski i Czech.

Polsko czeski slam Foto: Maciej KaczyńskiCzeska scena slamerska bardzo różni się od polskiej. Regularnie organizowane lokalne turnieje wyłaniają co roku uczestników mistrzostw krajowych, przyciągając tłumy widzów, uwagę głównych mediów i coraz to nowych twórców. Bardzo silną grupę stanowią wśród nich improwizatorzy, tworzący teksty np. na podstawie sugestii publiczności. I tak też było podczas turnieju w Pubie Dubliner.

Na zaproszenie organizatorów z Działu Literatury Centrum Kultury Zamek do Poznania przyjechało czterech poetów z Pragi, wśród nich gwiazdy czeskiej sceny: Metoděj Constantine – obecny mistrz Republiki Czeskiej i Jan Jílek, który dwukrotnie zdobywał tytuł najlepszego slamera, a także Adam El Chaar i Lojsa Kvádr.

Polskę reprezentowali wyłonieni w eliminacjach: Mundek, Radek Jakubiak, Zuza Ogoniewska i Dawid Koteja. Rywalizację rozpoczął Mundek, zdecydowanie, rytmicznie i głośno. To był naprawdę dobry slam, ale trudno było wygrać z Metoděj’em. Publiczność głosując za pomocą kolorowych kartek wskazała na Czecha, który doskonale bawił się podrzucanymi z sali słowami. I on tez wygrał cały turniej zgarniając główną nagrodę 1000 zł.

Ciekawie teksty zaprezentował także Radek Jakubiak w rozkroku, pomiędzy korporacyjnym slangiem a poetyckim slamem. Niestety nieporozumieniem okazał się występ Dawida Koteji, który jako jedyny swoje teksty deklamował z kartki. Performer w półfinale wystąpił z nieregulaminowym tekstem z eliminacji i pewnie mógłby kontynuować przerwany slam, może nawet znaleźć się w finale, mając ze sobą liczny fanklub, ale nawet dobra poezja nie obroni się w sytuacji wskazania publiczności środkowego palca.

Zdecydowanie wygrali Czesi. Okazuje się, że do rozumienia poezji nie jest potrzebna znajomości języków obcych. Metoděj Constantine i Lojsa Kvádr żonglowali słowami i rymami, po czesku, po angielsku i po polsku. Tylko do końca nie wiemy czy po długiej i męczącej podróży z Pragi, czeskie szukanie Poznania znaczy to, co ma znaczyć!

1 komentarz

kliknij by dodać komentarz