Stadion miejski OTWARTY!!! – fotogaleria

Otwarcie stadionu miejskiego - 20.09.2010 r.  Foto: Piotr Rychter

Jeszcze przyjdzie czas na podsumowanie wczorajszego wydarzenia jakim był koncert na stadionie miejskim w Poznaniu.

Pora podsumować wczorajsze wydarzenie, jakim była ceremonia otwarcia stadionu miejskiego. Koncert z cyklu Poznań dla Ziemi rozpoczął się o 17:30 występem zespołu Indios Bravos. Pierwszy zespół ma ciężki kawałek chleba, ale poradził sobie bez problemu z rozgrzaniem przybyłych na stadion widzów. Dziś z perspektywy czasu zastanawiam się dlaczego utajniono godzinę rozpoczęcia oficjalnej części koncertu?  Miało to spowodować większą frekwencję o 16, kiedy to otwierano bramy wiodące do stadionu? Czy może chciano zapełnić widownię dla supportujacych zespołów. Przecież suport, nieważne czy nazywa się Indios Bravos, czy Anna Maria Jopek wie, że wypełnia czas pozostały do gwiazdy.

I tak rozpoczęła się oficjalna część otwarcia. Światła zaczęły tańczyć i dopiero po chwili zorientowałem się, że całe wydarzenie rozgrywa się między rzędami. Zdaje się, gdzieś były dzieci podające sobie piłkę, a potem pojawili się panowie w pomarańczowych, roboczych strojach, którzy na swoich bębnach zaczęli wybijać rytm. Publiczność zaczęła im wtórować. Z głośników dobiegł do nas głos lektora „So, with a hundred of hearts and thousand of hands the construction began.”. Yyyyy, momencik zdaje się otwieramy stadion miejski, w Poznaniu, gdzie jak się nie mylę językiem urzędowym do dzisiaj był polski. To przecież my mieszkańcy Grodu Przemysława mamy być dumnymi właścicielami stadionu – a nawet gdyby zagłębiać się w historię, to nigdzie nie ma nawiązań do Anglii, ani USA. Tą część kończy efektowny pokaz pirotechniczny. Wszystko było by dobrze, gdyby nie, to, że nad II – trybuną ognie odpalone były nad widownią.  Nie będę się rozpisywał, zapraszam do obejrzenia filmiku. Z perspektywy I-trybuny nie wyglądało to zbyt bezpiecznie i miło. Skończyło się na poparzeniach twarzy i popalonych ubraniach.

http://www.youtube.com/watch?v=rboBBCagwe4

Po kolejnej niezapowiedzianej przerwie na scenie pojawili się członkowie orkiestry. Przygasły światła i wkroczył On. Od tego momentu przenieśliśmy się w inny wymiar. Współgranie ze sobą wszystkich elementów scenografii, muzyki i głosu Stinga dało wspaniały efekt. O tego momentu poczułem się jakby wokół mnie nie było 30 tysięcznego tłumu, a zaledwie garstka słuchaczy na kameralnym koncercie. Zabrzmiały największe przeboje „Every Little Thing She Does Is Magic”, „Englishman in New York”, “Roxanne”, “Straight From My Heart”, “When We Dance”, “Every Breath You Take”, każdy kończący się burzą oklasków. Z każdym utworem atmosfera na stadionie robiła się gorętsza, aż jak zaczarowani wszyscy razem wstali i tak już do końca wysłuchali wspaniałego koncertu. Było tak wspaniale, że Sting kilka razy wracał na scenę, do fanów i wielbicieli.

Było wspaniale, ale tylko na koncercie Stinga. Te dwie godziny z jego utworami mam nadzieję zapadną w pamięci wszystkich obecnych na stadionie.

Organizacyjnie całe wydarzenie też nie było dograne. Wg mnie zabrakło prowadzącego, osoby, która poinformowałaby przybyłych o tym co ich czeka. Do myślenia skłoniło mnie pojawianie się na scenie Marcina Kydryńskiego, który przedstawienie swojej żony i jej zespołu rozpoczął od słów „Nie powinno mnie tutaj być”. Drodzy organizatorzy każdy, nawet najmniejszy artysta pojawiający się na scenie powinien być przedstawiony i pożegnany. Widz powinien być precyzyjnie poinformowany o tym co się wydarzy. „Teraz przerwa”, „proszę o uwagę, za chwilę zaczynamy”. A nie jak w przypadku oficjalnej części błagalne nawoływania bliżej nieokreślonego głosu do zajmowania miejsc, „bo nie zaczniemy”. Poczułem się jak w przedszkolu „za 30 sekund zaczynamy, proszę siadać! Bo nie zaczniemy!” Co do organizacji – można to podsumować krótkim „szkoda słów”.

Jak docieraliśmy na Stadion i co pisaliśmy w trakcie, oraz zdjęcia przesłane przez Was podczas koncertu możecie zobaczyć TUTAJ.

Dodaj komentarz

kliknij by dodać komentarz