Świąteczna masakra.

karp  Foto:

Właśnie wróciłem z hipermarketu, gdzie wszystko jest duże. Duży jest sklep, i ścisk jest duży. Podobnie z wyborem towaru – też jest duży, choć półki mocno przed Świętami spustoszone. Ceny nie są duże – takie w sam raz… Okrucieństwo też tu jest duże. Pewnie nie wszyscy się ze mną zgodzą, bo Święta rzecz święta, i święta jest tradycja. Na stole musi być karp. Tu jeszcze zgodzić się mogę, choć sam nie przepadam. Tradycją typowo naszą jest kupno żywego karpia. Dlaczego? Nie wiem, nie wnikam. Dziś w carrefourze (tym na Franowie) kolejka dość duża (bo w hipermarkecie wszystko jest duże), po karpie żywe stanęła. Stoi i się przesuwa tak z nogi na nogę. Po drodze karpie obserwując w wodzie się słaniające. Tak pewnie i w innych marketach jest. Nie wiem, nie wnikam. Te karpie w tej wodzie słaniają się, bo przecież tego, co widać, nie nazwałbym pływaniem… Ludzie dla tej tradycji mordują te karpie. Czy mają z tego jakąś (poza-kulinarną) przyjemność? Nie wiem i również nie wnikam. Ale jak płytki trzeba mieć świata obraz i jak małą czułością się wykazywać, by pastwić się nad rybą, którą ponoć się lubi? To słowo “lubi”, kulinarny ma tylko sens. Bo można z “lubienia” tak rybę gnieść? I dusić w siatce foliowej (lub torbie jak kto tam woli)..? W zeszłym roku zwróciliśmy komuś uwagę, że tak nie można, a przynajmniej nie powinno… skrzyczani byliśmy, zupełnie nie-świątecznie. Szkoda. tej atmosfery. Szkoda też karpia. Do cholery!

karp

Dodaj komentarz

kliknij by dodać komentarz