K U L T U R A

Na jesienne wieczory: Thomas Bernhard – “Wycinka”

"Wycinka" Thomas Bernhard  Foto:

"Wycinka" Thomas BernhardTak zwana artystyczna kolacja w towarzystwie snobów. Na samą myśl o czymś takim człowiek dostaje dreszczy i zaczyna nienawidzić całą ludzkość. Jeśli jednak to snobistyczne towarzystwo składać się będzie z ludzi, których znamy z jak najgorszej strony, spożycie kolacji w ich towarzystwie zakończyć się może karczemną awanturą lub też naszpikowaną złośliwościami nowelą.

Nie wiemy, czy „Wycinka” Thomasa Bernharda faktycznie powstała po takiej kolacji, biorąc jednak pod uwagę realistyczny opis wieczoru i zachowań ludzkich, możemy przypuszczać, że tak było faktycznie. Oto mamy kolację, wydaną na cześć podstarzałego aktora, który nie wiadomo po raz który gra tę samą rolę, niespełnioną pisarkę, która uważa się za austriacką Virginię Woolf, nauczycielkę gimnazjalną, w jej mniemaniu alter ego Gertrudy Stein, jednorękiego malarz i wreszcie – dwoje gospodarzy. To Auersbergerowie- królowa snobizmu i kompozytor alkoholik, tworzący muzykę, której nie jest w stanie zagrać żadna austriacka orkiestra. Perspektywa spędzenia w takim gronie choćby kwadransa może stać się przyczyną psychozy maniakalno- depresyjnej. Jeśli jednak przyjmiemy, że ta kolacja to antidotum na doznane przed laty krzywdy, zrozumiemy, dlaczego Narrator spędza cały wieczór, obserwując towarzystwo niczym widz w teatrze, komentując to co widzi w bezlitosny, brutalnie komiczny i pełen nienawiści sposób. Dla narratora opisane spotkanie stało się tym orwellowskim kwadransem nienawiści, podczas którego mógł wyrzucić z siebie całe zło świata i w ten sposób doznać oczyszczenia.

Dodaj komentarz

kliknij by dodać komentarz