POZnań

Poznań tuż po II WŚ na zdjęciach Zbigniewa Zielonackiego

Defilada oddziałów Wojska Polskiego na pl. Wolności z okazji kapitulacji Niemiec  |  09.05.1945  Foto:

Kilkaset dotąd niepublikowanych zdjęć wykonanych w pierwszych dniach, tygodniach i miesiącach po wyzwoleniu Poznania znalazło się na stronach CYRYLa (Cyfrowe Repozytorium Lokalne Poznań). Autorem tych fotografii jest Zbigniew Zielonacki.

Oto tekst Danuty Bartkowiak (CYRYL), który opisuje najnowszy zbiór, który w całości możecie zobaczyć tutaj.

Śmiertelnie zranione miasto uczyniło Zbigniewa Zielonackiego nieśmiertelnym. Fotografował 50 lat, ale tylko jeden rok – 1945 – sprawił, że przeszedł do historii. W tym roku zrobił tysiące zdjęć, o których wielu wiedziało, że istnieją, ale prawie nikt ich nie widział. 70 lat po wojnie kilkaset z nich znalazło się na stronie wirtualnego muzeum CYRYL.

W 1945 roku trwały jeszcze walki o Cytadelę, gdy Zbigniew Zielonacki, przedwojenny fotoreporter „Kuriera Poznańskiego”, zgłosił się do Magistratu z propozycją fotograficznego udokumentowania Poznania po kataklizmie wojny. Dostał zgodę, opaskę na ramię, legitymację i ruszył w miasto.

Pierwsze zdjęcia zrobił natychmiast po wyjściu z Magistratu. „Wędrówki ulicami Poznania wiodły poprzez zwały gruzów, sterty potrzaskanego żelastwa, konary połamanych drzew, śnieg był szary od popiołu, o zmroku niebo czerwieniało łunami”, wspominał w 1955 roku w wywiadzie do „Gazety Poznańskiej”. Fotografował ruiny domów, gruzowiska, porzucone na ulicach czołgi i działa, zgliszcza Cytadeli, płonące Chwaliszewo…

Dzięki upoważnieniu otrzymanemu od urzędników jako jeden z pierwszych po ucieczce Niemców widział miejsca, które u każdego poznaniaka budziły strach i przerażenie – wnętrza aresztu śledczego na Młyńskiej, Fortu VII, siedziby Gestapo w przedwojennym Domu Żołnierza, obozu w Żabikowie… Zastał tam i uwiecznił na zdjęciach obrazy dramatyczne: gilotyny, narzędzia kaźni, ciasne, betonowe cele i trumny ze zwłokami ofiar niewyobrażalnego w skali i okrucieństwie hitlerowskiego terroru i zbrodni.

Po zdobyciu miasta przez Armię Czerwoną i przejęciu władzy w Poznaniu przez komunistów dokumentował długie szeregi jeńców niemieckich, powroty poznaniaków z wysiedlenia, uroczystości religijne na pl. Wolności i procesję Bożego Ciała na Łazarzu, pierwszą defiladę wojskową na Świętym Marcinie i liczne imprezy propagandowe niezbędne „ludowej” władzy do jej społecznego usankcjonowania (np. wizytę Bieruta).

Wstrząsające są fotografie z ekshumacji tymczasowych cmentarzy, które powstały w całym mieście w ślad za postępującą Armią Czerwoną (największy cmentarz czerwonoarmistów i cytadelowców znajdował się na obecnym pl. Mickiewicza). W kwietniu 1945 roku ekshumowano ofiary nazistowskich zbrodni dokonanych w obozie w Żabikowie, a potem w niekończącym się, uroczystym kondukcie odprowadzono je na tymczasowy cmentarz na dzisiejszym pl. Mickiewicza. W listopadzie tego roku dokonano ich przeniesienia na Cmentarz Bohaterów na Cytadeli. To wydarzenie Zielonacki utrwalił na kolejnych dziesiątkach zdjęć.

Ostatnim akordem fotograficznej epopei Zbigniewa Zielonackiego są obrazy z procesu i egzekucji namiestnika Kraju Warty Arthura Greisera w czerwcu i lipcu 1946 roku. Znienawidzony przez poznaniaków gauleiter był bardzo sprawnym narzędziem w systemie faszystowskiego terroru i symbolem jego nieludzkich metod. Uciekł z Poznania w styczniu 1945 roku, gdy do miasta zbliżała się Armia Czerwona. Schwytany przez Amerykanów i przekazany Polakom stanął przed Najwyższym Trybunałem Narodowym.

W szybkim procesie w poznańskiej Auli Uniwersyteckiej jako zbrodniarz wojenny został skazany na powieszenie. Jego śmierć na stokach Cytadeli na oczach dziesiątek tysięcy mieszkańców Poznania była symbolicznym znakiem końca wojny i ostatnią publiczną egzekucją w Europie. Ale też wielkim widowiskiem, przerażającym znakiem spustoszenia, jakie w umysłach ludzi czyni wojna i połączony z nią obezwładniający, codzienny, niekończący się strach i jak bardzo instynkt odwetu dochodzi do głosu, gdy strach się kończy.

Zdjęcia Zielonackiego są niemal bez wyjątku wstrząsające, niektóre szczególnie – ekshumacje, otwarte trumny w obozie w Żabikowie, sala tortur w więzieniu na Młyńskiej, Greiser na szubienicy. Poruszające są fotografie kikutów wypalonych domów, kościołów, zabytków… W obiektywie Zielonackiego zastygł tragiczny obraz zranionego miasta, ale miasta, które nie całkiem umarło, bo wśród zgliszcz ludzie przywracają je do życia, usuwają gruzy, odbudowują, spotykają się, organizują…

Kiedy Zielonacki starał się o pozwolenie na fotografowanie, ówczesny prezydent Poznania inż. Feliks Maciejewski miał wątpliwości. Przekonał go jego sekretarz. „Panie inżynierze – powiedział – było tu dzisiaj kilkudziesięciu ludzi. Każdy z nich czegoś żądał […]. Ten natomiast […] chce miastu coś dać. Dla potomności, dla historii”. Dał dokument przerażający, bezcenny, prawdziwy, ku przestrodze i ku pamięci.

Po wojnie w podwórzu nieistniejącej już kamienicy przy ul. 27 Grudnia Zielonacki otworzył zakład fotograficzny Foto – Reporter, który wkrótce przemianował na Van Dyck. Pewnego razu w gablotach w bramie umieścił kilkadziesiąt fotografii z pierwszych miesięcy 1945 roku. Podobno wzbudziły takie oburzenie, że musiał je usunąć. Dużo podróżował, nadal robił zdjęcia, zdobywał liczne nagrody na konkursach fotograficznych. Zmarł w 1981 roku. Jego fotografie, w większości nieznane (choć kilkanaście z nich pojawia się co jakiś czas w różnych publikacjach i w sieci), długo uważane za zaginione, przechował jego starszy syn Lech. Od dzisiaj są dostępne w CYRYLU.

Danuta Bartkowiak – koordynator projektu CYRYL, polonistka, dziennikarz, redaktor, sekretarz redakcji „Kroniki Miasta Poznania”, autorka albumów o Poznaniu w okresie międzywojennym i w czasach PRL oraz licznych artykułów zamieszczanych na łamach KMP. Opracowała i wydała tekę z Planami Poznania.

Dodaj komentarz

kliknij by dodać komentarz